O co tak naprawdę Ci chodzi?


"Zawsze sądziłam, że moi rodzice chcieli, aby ich córka była cicha i spokojna, zdolna i skromna, szanująca innych, inteligentna i pokorna. Uważałam, że w celu zdobycia ich miłości i aprobaty muszę być właśnie taką osobą.
Chociaż nie było mi łatwo, nauczyłam się obowiązujących reguł i stałam dobrą córką, jakiej pragnęli. Doszłam do wniosku, że inni ludzie będą mnie lubili, gdy dowiem się, czego pragną, i będę udawała, że jestem właśnie taką osobą. Ten sposób postępowania wydawał mi się bardzo skuteczny, szczególnie gdy zaczęłam zwracać na siebie uwagę płci przeciwnej.

W okresie od piętnastego do dwudziestego pierwszego roku życia udało mi sprawić, że zakochało się we „mnie" wielu chłopców i mężczyzn. Moje znajomości z facetami były zawsze bardzo dramatyczne i interesujące, jednak nigdy się głębiej nie angażowałam. Kiedy udało mi się zdobyć uwagę faceta, narzekałam, że nie kocha prawdziwej mnie i wycofywałam się.
Pewien mężczyzna przerwał ten schemat. Nie reagował na moje próby odkrycia, czego ode mnie pragnie - wydawał się w ogóle ich nie dostrzegać. Wiedziałam, że się we mnie kocha, lecz nie potrafiłam określić, o co mu chodzi. Nie miałam pojęcia, jak powinnam się zachowywać i kogo grać. Kiedy wybuchłam łzami w eleganckiej restauracji, zaprowadził mnie do samochodu i przytulił. Nawet nie starał się dowiedzieć, dlaczego płakałam. (Oczywiście w tym czasie nie potrafiłabym na to pytanie odpowiedzieć).
Kiedyś zaplanowaliśmy, że przyjdę do niego na obiad i spędzimy ze sobą noc. Zadzwonił wieczorem, aby powiedzieć, że miał bardzo męczący dzień w pracy. Chciał przełożyć nasze spotkanie na jutro i pójść wcześniej spać. Byłam wściekła i poczułam się odrzucona, ale powiedziałam: „Nie ma problemu, ja też jestem zmęczona". Ubrałam się i wyszłam do klubu, aby poderwać jakiegoś faceta i wyrównać rachunki. Kiedy dotarłam na miejsce, usiadłam przy stoliku i zaczęłam rozmyślać o tym, co się stało. „Odrzucił mnie". „Toczy ze mną jakąś grę". Zrozumiałam, że wcale w to nie wierzę. Zdałam sobie sprawę, że to ja prowadzę grę i wcale nie muszę tego robić. Nie muszę odnieść zwycięstwa. Poczułam ulgę w całym ciele, wypełniła mnie muzyka. Nagle spostrzegłam, że stoję na parkiecie i tańczę z radości. Tańczyłam kilka godzin, wołając z radości, pocąc się i śmiejąc."
/Katie Byron - Kłamstwa o miłości/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz